Grzechy nocy - rozdział 18

Grzechy nocy - rozdział 18, Ksiazki -roznosci -1

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział osiemnasty
Nie wywalczyli nic i byli bez jakiejkolwiek premii w zasięgu wzroku.
Danger westchnęła ciężko gdy wrócili do jej domu. Spędzili kilka ostatnich
godzin wyszukując w okolicy Mrocznych Łowców tylko żeby się dowiedzieć,
że większość z nich miała coś za złe Acheronowi.
Dobra, były chwile gdy też była rozdrażniona przez jego skrytość, ale bez
przesady.
Winili go za utknięcie w Mississippi (co ona, osobiście, kochała). To
naprawdę nie było złe miejsce do życia. Dobra, było gorąco w lecie, ale można
było tu znaleźć wiele piękna.
Winili go też za to, ze nie uczynił ich nieśmiertelności lepszą. Winili go za
rzeczy, które w zasadzie były ich decyzjami, nie jego.
Najgorsze było to, że wiedziała, że Acheron może czytać w ich umysłach.
Nic dziwnego że nie odwiedzał tego terenu częściej. Jak mógł dalej pozwalać,
żeby Artemida używała Mrocznych Łowców przeciw niemu, gdy przeklinali
w nim wszystko? Ten mężczyzna miał większy hart ducha niż ktokolwiek
kogo znała.
Ona, powiedziałabym im wszystkim „
adios
” i poszłaby znaleźć swój
prywatny raj.
Fakt, że tego nie zrobił…
Był albo świętym albo masochistą
1
.
Może odrobinę oboma.
- Nie mogę uwierzyć w te bzdury – powiedziała do Alexiona, zamykając
drzwi. – Kto by pomyślał, że Squid ma życzenie śmierci?
W przeciwieństwie do niej, przyjmował to wszystko z nihilistycznym
stoicyzmem. To prawda, przy innych był lodowato zimny i w ogóle nie czuł
emocji. Ich słowa go nie złościły w taki sposób jak ją. Po prostu tam stał i
słuchał, gdy nadawali.
1
Kocham Acherona, ale w tym punkcie muszę się zgodzić. Ash ma jakiś
masochistyczny problem, nie sądzicie?
Alexion wzruszył ramionami, gdy włączył dla niej światło na korytarzu.
- To się zdarza częściej niż sądzisz. Jeśli mogę ocalić dziesięć procent, to
dobra noc.
Nie chciała dziesięciu procent tych którzy przetrwają. Chciała stu procent.
Ale Squid wyrzucił ich w chwili, gdy zaczęli mówić o Acheronie.
Dzięki Bogu, była zdolna przekonać Alexiona, żeby nie nosił swojego
białego płaszcza. Nie można powiedzieć co by zrobił gniewny eks-pirat,
gdyby wiedział, że Alexion jest niszczycielem, którego przybycie
przepowiedział Kyros.
Squid kompletnie odmówił wysłuchania ich. Niech go cholera za ten upór.
- Wiesz, myślę, że musimy popracować nad twoją mową.
Alexion zmarszczył czoło.
- Co jest nie tak z moją mową?
Zaprowadziła go do salonu.
- Cóż, myślę, że to przez tę część „albo” straciliśmy Tyrella. Czy
kiedykolwiek zauważyłeś, że Mroczni Łowcy nie są za bardzo facetami typu
„albo”? Są tacy co to zrobią dokładnie coś przeciwnego, albo zrobią sobie
krzywdę próbując. Zaprzepaszczą siebie tylko dlatego, że powiedziałeś im,
żeby tego nie robili.
Zmarszczył brwi.
- Więc co chcesz, żebym im mówił? „Cześć, jestem tu by się z tobą
zaprzyjaźnić? Usiądźmy, napijmy się kawy i pogawędźmy?”
Roześmiała się na ten obraz. Taa, Alexion definitywnie nie był
„pogawędkowym” typem.
Ale znów, nie byli też nimi inni. W większej części, Mroczni Łowcy byli
typami pijącymi piwo i urządzającymi barowe bójki.
- Nie – powiedziała, otrząsając się. – Ale możesz spróbować być milszy.
Znajomy, ironiczny wyraz twarzy pojawił się na jego rysach.
- Nie muszę być dla nich milszy. Muszę ich tylko wyczuć, żeby zobaczyć po
której stronie na końcu staną. Jedyni o których musimy się martwić to ci
niezdecydowani. Tyrell może jeszcze zmądrzeć.
- No, nie wiem. Bardzo kreatywnie używał języka, gdy kazał ci się
odpieprzyć.
- Zobaczymy.
Potrząsnęła głową i poszła na górę do pokoju multimedialnego żeby znaleźć
Xirenę śpiącą na kanapie. Nie było widać Kellera.
Danger wyciągnęła komórkę z kieszeni i zadzwoniła żeby odkryć, że
wyszedł kilka godzin temu i wrócił do domu.
- Przepraszam że cię obudziłam. Martwiłam się. Dobranoc, Keller.
Odwzajemnił życzenie, potem się rozłączył.
Alexion stanął za nią. Pochylił się odrobinę, tak że mógł odetchnąć jej
zapachem magnolii i kobiety. Jego ciało drgnęło i zapłonęło w reakcji, ale też
miał tendencję do permanentnej erekcji w jej obecności. Wszystko w niej
rozpalało jego hormony.
I to nie tylko dlatego, że był napalony.
Było w jego przyciąganiu do niej coś więcej. Lubił ją. Ale co więcej, szanował
ją. Była inteligentną, odważną kobietą.
Krótko mówiąc, była klejnotem.
Zrobiła krok do tyłu, w jego objęcie i oparła głowę o jego ramię, tak że
mogła na niego spojrzeć. Jej oczy były mroczne i poszukujące. Coś w tym
spojrzeniu go rozdarło, sprawiając, że jego serce łomotało.
Była jego wybawczynią czy upadkiem?
Myśl o tym go przeraziła. Ale sprawiła, że znów żył, gdy nic innego nie
mogło tego spowodować. Przebudziła jego emocje, sprawiła, że dbał…
Najbardziej ze wszystkiego, sprawiła, że pragnął.
Przez więcej niż dziewięć tysięcy lat nic nigdy nie było bliższe sprawieniu,
że czuł się tak bliski bycia człowiekiem. Były razy przy niej że niemal mógł
przysiąc, że znów czuje smak. Chciał, żeby go rozproszyła.
Najbardziej ze wszystkiego, pragnął, żeby go dotknęła.
Przyłożył dłoń do jej policzka i opuścił głowę, żeby ją pocałować. Jęknęła z
głębi gardła i wsunęła palce w jego włosy gdy obróciła się w jego ramionach.
Alexion warknął na słodycz jej pocałunku, gdy jego serce łomotało poza
wszelką kontrolą. Odsuwając się, uniósł ją w ramionach i zaniósł do swojego
łóżka.
Nie powinien znów tego robić. Wszystko szło kompletnie nie tak z tą misją,
a jednak sprawiała, że to wszystko było do zniesienia. Jakoś z nie wydawało
się to tak złe.
Danger westchnęła gdy położył ją na łóżku, potem do niej dołączył. Co w
nim sprawiało, że płonęła? Dzisiejszy wieczór był katastrofą, a jednak z nim
było to w porządku.
To nie miało sensu. Chciała tylko, żeby ją trzymał, przegonił cały świat aż
nie będzie nic poza nimi dwojgiem. Nigdy wcześniej się tak nie czuła.
Uniosła się by pochwycić jego usta, gdy zaczął rozpinać jej koszulę. Ugniatał
w dłoni jej pierś, powoli i delikatnie. Przyłożyła swój policzek do jego,
kochając sposób w jaki jego zarost drażnił jej skórę. Przeszyło ją to dreszczami.
Niezdolna to znieść, zerwała mu przez głowę jego golf, tak że mogła
przesunąć dłońmi po napiętych mięśniach. Otoczyła go nogami w pasie i
ścisnęła mocno.
Roześmiał jej się do ucha.
- W porządku? – wyszeptał.
- Tak. Ale chcę cię zjeść.
Znów się zaśmiał.
- Więc dobrze że nie jesteś Charonte. Inaczej, mógłbym się wystraszyć.
- Taa, ale mam kły…
Jego odpowiedzią był koleiny głęboki, namiętny pocałunek, gdy rozpiął jej
stanik. Cofnął się, żeby wziąć jej pierś w usta. Danger wygięła plecy, z
zachwytem czując jaj pieścił ja jego język.
Chcąc też go posmakować, przeturlała ich i przygwoździła go do łóżka.
Spojrzał na nią pytająco, gdy cofnęła się i opuściła w dół jego ciała.
Alexion zacisnął zęby, na widok kochającej się z nim Danger. Wyglądała
drapieżnie i dziko, i przeszywało go to. Uśmiechnęła się grzesznie, ściągając z
niego buty i skarpetki.
Zaczął siadać, tylko po to, żeby pchnęła go w tył.
Tak naprawdę nigdy nie lubił, żeby kobieta przejmowała kontrolę, ale z
Danger było inaczej. Rozkoszował się jak wyglądała gdy sięgnęła do jego
rozporka. Kładąc się, patrzył jak rozpięła jego spodnie i uwolniła jego członek.
Syknęła na jego widok zanim przesunęła gładką, chłodną dłonią od jego
podstawy do czubka. Wysiłkiem było nie dojść z samego tego piękna.
Przygryzając wargę, powoli ściągnęła z niego spodnie. Ciągle nie pozwoliła
mu usiąść. Znów pchnęła go w tył.
- Chcę na ciebie spojrzeć – powiedziała nalegająco, gdy ściągnęła z siebie
resztę ubrań.
Jego serce łomotało na widok jej bladego piękna. Byłą wspaniała. Uniosła
jego stopę żeby potrzeć ją z czułą troską. Dreszcze przyjemności przeszyły go,
gdy przygryzła ciało.
- Zabijasz mnie, Danger – odetchnął ochryple.
- Jest powód dla którego moi ludzie zwą to „la petite mort
2
.”
Alexion zaczynał to doskonale rozumieć, szczególnie gdy wzięła go w usta.
Nie pamiętał ostatniego razu gdy kobieta tak go dotykała. Ale jedno było
pewne, nigdy się bardziej tym nie rozkoszował.
Warcząc z satysfakcji, chwycił dłonią jej twarz, gdy dawała mu kompletną
satysfakcję.
Danger jęknęła z głębi gardła na jego słony smak. Naprawdę chciała go
pożreć, ale musiała być ostrożna, żeby nie zranić go swoimi kłami. Pożądała
zapachu i smaku tego mężczyzny, a nawet nie wiedziała dlaczego.
Ale musiała mieć go więcej.
Usiadł nagle i cofną się od niej. Była zdezorientowana aż ją przewrócił na
plecy. Ustawił się z kolanami przy jej ramionach, potem rozchylił jej nogi tak,
że również mógł jej smakować.
Danger wbiła pięty w łóżko gdy pochłaniała ją rozkosz. Było coś
niesamowitego w tym wzajemnym dzieleniu. Dotykało jej to, że Alexion nie
był zadowolony tylko otrzymując przyjemność. Musiał cały czas upewniać się,
że będzie tak usatysfakcjonowana jak on.
Było zdecydowanie zbyt wielu mężczyzn, którzy nie mogliby dbać mniej o
kobietę. Była wdzięczna, że nie był jednym z nich.
Alexion marzył, żeby móc smakować ją w pełni. Nienawidził stępienia
swoich zmysłów. Ale nawet mimo tego ubóstwiał tę kobietę. Jej dłonie
zaciskały się na jego pośladkach gdy językiem odprawiała na nim swoją
magię.
Chciał jej więcej. Odsuwając się, znów zmienił pozycję, tak że mógł wejść w
nią głęboko. Syknęła w chwili gdy to zrobił i paznokciami rozorała mu plecy.
2
fr. mała śmierć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tgshydraulik.opx.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [Lepiej cierpieć niż nie czuć, że się żyje]. Design by Free WordPress Themes.